B&C Residency Group, czyli co z czym się je.
- Kawunia
- Apr 24, 2015
- 3 min read

Od czerwca 2014, organizacja państwowa HMRC, sprawdza dokładniej osoby pobierające świadczenia na swoje dzieci w Wielkiej Brytanii. Powołana do życia została grupa zajmująca się rozsyłaniem listów z aplikacją, która, nie czarujmy się, łamie prawo do prywatności i depcze ustawy dotyczące rodzinnego w całej Unii Europejskiej.
Dlaczego otrzymuję list of B&C Residency Group?
Powód jest prosty, jesteś cudzoziemcem, pobierasz zasiłki typu Child Benefit i/lub Child/Working Tax Credit. To wystarcza. Tego typu listy z aplikacją do wypełnienia, w których wymagają dowodu na to, iż twoje dziecko, jak ty oraz twój partner przebywacie tutaj, otrzymują w tej chwili wszyscy imigranci. Nie ważne, czy jesteś tu 15 lat, czy 2, do ciebie także dotrą w swoim czasie.
W jakim celu jestem sprawdzany/a?
Prawdopodobnie nawet rząd nie zna dokładnej odpowiedzi, ponieważ nie ważne, czy dziecko mieszka tutaj, czy w jakimkolwiek innym kraju UE, a ty tutaj pracujesz i je utrzymujesz, prawo pozwala na to, by pobierać chociażby Child Benefit na swoje potomstwo. Jest to ruch karygodny, ponieważ rząd nie ma prawa do zmuszania imigranta, pod groźbą odebrania benefitów, by ten przesyłał im 2 potwierdzenia adresu dla siebie, 2 dla partnera, 1 dla dziecka, w tym, oczywiście, (według B&C) wymogiem jest wypełnienie aplikacji, w której brakuje tylko pytania o numer buta.
Rozumiem, iż jest to w interesie państwa, by sprawdzić, czy w systemie nie mają oszusta, ale jest przynajmniej kilka innych sposobów, by tego dokonać. Wystarczy tylko chcieć. A rząd zatrudnił ogromną grupę ludzi, by ci co 2 tygodnie sprawdzali od 1 do 1,5 tys. imigrantów! Zamiast marnować ich czas i państwowe pieniądze, mogliby zatrudnić grupkę ludzi, którzy zajmują się, tzw. "FRAUD" i wyłapywać pojedyncze przypadki, tysiące ludzi musi się zmagać ze stresem, czy zdążą załatwić potwierdzenie adresu dla maluszka, który jeszcze nawet nie chodzi i wysłać aplikacje w ciągu kilkunastu dni.
Rozmiawiałam osobiście z kilkoma różnymi przedstawicielami w/w grupy. Niestety, sami dokładnie nie są w stanie potwierdzić, w jakim celu wysyłają te listy. Nie potrafią także określić, ile ludzi zostanie bez dodatku dla dziecka z powodu opóźnień. Usłyszałam wiele przeprosin, kiedy otrzymałam taki list i od razu odpowiedziałam na niego. Nie mogłam przyjąć go bez przysłowiowej "guli" w gardle. Dlaczego? Mieszkam tutaj od dziecka, moje potomstwo ma obywatelstwo brytyjskie. Mój akcent nie różni się niczym od tego, którym posługują się wyższe klasy w Londynie. A jednak. Byłam jedną z pierwszych. Nieważne, iż moje dziecko urodziło się rok wcześniej i na 100% miało takie same prawa, jak brytyjskie brzdące. Nieważne, iż aplikację o Child Benefit składaliśmy pół roku wcześniej i znowu kazano nam się spowiadać. Tak, spowiadać. Ponieważ na załączonej aplikacji są pytania niezwiązane właściwie z twoimi zarobkami, a sytuacją materialną i... zdrowotną.
Co ciekawe, na ostatniej stronie w/w aplikacji znajduje się tabelka, w której widnieje imię i nazwisko twojego dziecka, a w następnej ramce pytanie prosto z mostu: kiedy twoje dziecko przybyło do UK? Wielkimi literami, z wykrzyknikiem dałam im znać, iż moje dziecko urodziło się w Wielkiej Brytanii, a mało tego, ma brytyjskie obywatelstwo i uważam, że jest to pytanie nie na miejscu.
Może tylko ja oburzyłam się na ten oto list. Może jest nas więcej. Dla mnie, uwłacza on godności przeciętnego, sprawiedliwego, płacącego podatki i składki NI imigranta. Szczerze? Nie sądzę, że przydarzy mi się to jeszcze raz. Moje listy oraz telefony wykończyły ich cierpliwość. Jak i moją.
Nie dajcie się zwariować. Pozdrawiam!
Źrodło: HMRC, telefony do B&C Residency Group, własne doświadczenia
Comments