top of page
Search

Gdy nie ma przy nas rodziców

  • Kawunia
  • Jul 10, 2014
  • 3 min read

Usiadł obok dziewczyny. Przysunął się do niej, spytał o to jak się miewa i czemuż to tak blado wygląda. Odpowiedziała mu drżącym: "Właśnie usunęłam dziecko".

Sylwia zakończyła edukację na drugiej klasie gimnazjum, jeszcze w Polsce, przed wyjazdem z rodzicami do Wielkiej Brytanii.

Po przyjeździe do Londynu, rodzice zapisali ją do szkoły, ale dziewczyna, nie znając angielskiego, nie potrafiła się odnaleźć i zaczęły się wagary.

Dyrektorka po trzech miesiącach zgłosiła sprawę do Kuratora Oświaty i Wychowania (Education Welfare Officer). Ta zaś przejęła sprawę, skontaktowała się z rodzicami, a ci uciekli od obowiązku (za wagary odpowiadają rodzice, i jeżeli sprawa zgłoszona zostaje w sądzie grozi za to sroga kara) i postanowili wypisać swoją córkę ze szkoły średniej.

Sylwia musiała jednak coś robić. Kiedy skończyła szesnaście lat, zaczęła pracować na czarno w barze fish&chips u Hindusa, który zaoferował jej pracę, widując ją codziennie, siedzącą bezczynnie na ławce w parku pod swoim domem. Nie było lekko. Dziewczyna nie chwaliła się nikomu o tym jak była traktowana. Przychodziła późno do domu, rodzice nie interesowali się nią. Nocami płakała, a uspokajał ją, dzielący z nią pokój, młodszy o pięć lat brat, który nie miał pojęcia co się tak naprawdę dzieje.

Po przepracowanej połowie roku, w weekend, dziewczyna wyszła z domu "do pracy" wcześniej niż zwykle i nie wróciła na noc. Powiedziała rodzicom, że będzie spać u koleżanki z pracy, Agnieszki. Tej nocy, nie pojawiła się u niej. Ciągle błądziła po głównej ulicy, nie wiedząc co ze sobą zrobić.

Rano, wracając do domu, zrobiła sobie makijaż w publicznej toalecie. Chciała zamazać jakikolwiek ślad łez. Wiedziała jednak, że i tak nikt nie zauważy.

Wparowując do domu, migiem udała się do łazienki na pierwszym piętrze. Przejrzała się jeszcze raz w lustrze. Nienawidziła się. Wciąż przed oczami miała swojego pracodawcę, który obściskiwał ją swoimi rękoma, całował ją jak lalkę, który mówił jej, że to normalne, gdy dziewczyny, aby utrzymać się w pracy, dają się bossowi.

Weszła do swojego pokoju i szybko spakowała swoje ciuchy do pierwszej, lepszej torby. Wyskoczyła jak w popłochu z domu, zaklinając swoją rodzinę. Miała w portfelu niewiele, ale postanowiła się przejechać bez celu metrem. W nim poznała Iwonę. Rozmawiały dosyć długo. Sylwia opowiedziała nowo-poznanej koleżance, że nie ma gdzie się podziać, że ma złą sytuację w domu, że nie wie co ze sobą zrobić.

Dwudziestoletnia dziewczyna zaproponowała jej nocleg.

Późnym wieczorem, Iwona pokazała zagubionej dziewczynie swoje małe mieszkanko w bliskiej Polakom dzielnicy Londynu. Przy kawce zaczęła się bardziej szczera rozmowa. Z ust Sylwii wypadło: "Byłam wczoraj u lekarza z koleżanką. Wyszło, że jestem w ciąży. Z moim szefem". Dwudziestolatka oniemiała. Nie potrafiła zrozumieć tego, jak szesnastoletnia dziewczyna może powiedzieć, że jest ciężarna i do tego z pracodawcą. W głowie jej się to nie mieściło.

Sylwia postanowiła usunąć dziecko. Nie była gotowa na to, by wydać maleństwo na świat. Na pewno nie.

Na następny dzień, obydwie udały się razem do pobliskiego szpitala. Iwona mówiła biegle po angielsku. Wyjaśniła w recepcji o co chodzi. Umówiła koleżankę na wizytę u lekarza.

Wszystko przebiegło dosyć szybko. Po wizycie, dziewczyna czekała na aborcję dwa tygodnie. Musiała udać się do specjalistycznej kliniki aborcji w Londynie.

Po dwóch tygodniach, nadszedł ten dzień. Sylwii towarzyszyła Iwona. Szesnastolatka strasznie się denerwowała. W klinice chodziła w tę i z powrotem. Co chwila napełniała plastikowy kubek wodą i piła. Po wejściu do gabinetu, lekko się rozluźniła.

Ledwo pamiętała co się działo w środku. Wiedziała tylko, że nie ma już w niej części, z którą stanowiła jedność. Nie zauważała tego wcześniej. Dziewczyny wróciły do mieszkania. Sylwia spakowała się szybko. Stwierdziła, że Iwona jest dla niej za gościnna.

Szesnastolatka wróciła do swojego domu. Jej zaginięcie było już zgłoszone na policji. Po jej powrocie, wszystko wróciło do "normy". Rodzice nie prawili jej kazań. Zadzwonili na posterunek i wstrzymali poszukiwania. Tyle ich słyszała.

Nie wróciła do pracy. Szukała nowej. Myślała nawet nad powrotem do szkoły. Może college'm.

Pewnego dnia usiadła znów na ławce w parku, gdzie znalazł ją jej były szef. Podszedł do niej młody, łysy chłopak, o niebezpiecznych rysach twarzy. Usiadł obok dziewczyny. Przysunął się do niej, spytał o to jak się miewa, i czemuż to tak blado wygląda. Odpowiedziała mu drżącym głosem: "Właśnie usunęłam dziecko".

Artykuł opublikowany także na Interia360.

 
 
 

Comments


Ostatnie artykuły
Poprzednio...
Archiwum
Tagi
Media
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
bottom of page