top of page
Search

Instrukcja obsługi Anglika

  • Kawunia
  • Jul 4, 2014
  • 4 min read

Mówimy o nich "debile", "nieuki", "nieroby". Jak to się ma do rzeczywistości? Czy, aby na pewno się nie mylimy?

Nie czarujmy się. Polski z Wielką Brytanią nie ma co porównywać, pod każdym względem. Średnie zarobki w Polsce nie wystarczają do pierwszego. Opłaty, środki czystości, a przede wszystkim jedzenie "wysysają" całą wypłatę tak szybko, że nawet nie zdąży się mrugnąć okiem, a pieniędzy nie ma.

Bo im jest lepiej

W Wielkiej Brytanii jest nieco inaczej. Średnie zarobki tutaj nie są aż tak wielkie, ale wystarczają by nakarmić i utrzymać rodzinę i aby opłacić dom; w razie biedy dostaje się go od Counsila lub chociaż częściowo pokrywa on koszt wynajmu i rachunków. Większość wprawdzie nie jest zadowolona z domu, który otrzymuje od państwa ze względu na okolicę, w której takowy się znajduje, tym bardziej sąsiadów, którzy nie należą do najwyższej półki społeczeństwa, ale ja nie o tym. Nawiązując do jedzenia - jest ono tu w stosunku do zarobków wyrównane, więc większość z nas stać na nie.

Pomoc dla obywateli jest, ale tylko dla tych, którzy jej potrzebują najbardziej. W Polsce też jest, ale nie kwalifikują się do niej "przeciętni" obywatele (podkreślając słowo "przeciętni" mam na myśli tych, którzy pracują za najniższą lub jej przybliżoną stawkę) albo trzeba mocno kombinować, żeby ją wyłudzić. Rząd UK jest najłaskawszy dla samotnych matek. Dostają to, czego chcą od państwa, ponieważ dzieci nie mogą głodować, a że mamy też na tym skorzystają, to już mniej ważne. Od niedawna ubiegające się o benefity matki muszą pracować chociażby kilka godzin w tygodniu lub uczęszczać do szkoły (wiek tu nie ma nic do rzeczy), by je uzyskać.

Można wspomnieć także o nastolatkach, którzy też korzystają z dóbr, o jakie mogą się ubiegać. Wystarczy w wieku 16-tu lat mieć potwierdzenie, że źle się dzieje w domu albo, że nie ma się miejsca na naukę, bo rodzina jest zbyt liczna, a pokojów za mało i młodzieniec uzyska zakwaterowanie i pieniądze na utrzymanie się, ale tylko do czasu. Państwo przecież nie może utrzymywać "nieroba" przez całe jego życie. Stawiane są wtedy warunki i nie ma, że boli.

Podane powyżej to tylko nieliczne przykłady. Pomocy dla ludzi jest na Wyspach Brytyjskich wiele. Niestety, w 2013 roku ma się to wszystko zmienić. Najbardziej ucierpią na tym uczniowie i studenci, z czego już teraz na wieść, że idąc na studia będzie trzeba £9000 mieć w kieszeni, a dofinansowań dla nich zabraknie, strajkowali na ulicach większych miast.

Kto się teraz będzie uczył?

Pewnie na to pytanie wielu rodaków odpowiedziałoby: "POLACY". Nic bardziej mylnego. Anglicy nie są tak naprawdę "leserami" czy "nieukami", ponieważ uczą się tego, co im w życiu potrzebne i im to wystarczy w stu procentach, a pną się dalej tylko ci wybitni, którzy mają ambicje. Reszta nie pcha się na afisz, bo im to zbędne i dobrze o tym wiedzą.

Polacy w swoich szkołach nie uczą się niczego innego jak miliona rzeczy, które mają się nijak do życia codziennego; z książek, które muszą kupować im rodzice na początku roku szkolnego (skąd na to biorą pieniądze, to dla mnie czarna magia), dzień w dzień nosząc po 10 z nich w plecakach garbiących im plecy. Warto też wspomnieć o tym, że płacz i zgrzytanie zębów towarzyszą mniej zdolnym uczniom na koniec roku szkolnego, kiedy to przeżywają dylemat nad tym czy przejdą do następnej klasy! Otóż - nic takiego w Wielkiej Brytanii nie ma miejsca. Przechodzą do następnej klasy wszyscy uczniowie, wiedząc, że co 3 lata będą musieli przygotowywać się do egzaminów, które sprawdzają poziom ich wiedzy, a także, że te zdawane niedługo przed 16. rokiem życia zaważają na ich przyszłości.

Instrukcja obsługi - kto tam będzie czytał!

Czytałam pewnego razu artykuł w bardzo popularnej gazecie wśród tutejszej Polonii, o instrukcjach obsługi, które można zobaczyć na wyspach. Na początku śmieszyło, ale z czasem zdałam sobie sprawę, z jaką starannością Anglicy przykładają się do przeczytania informacji dołączonej do opakowania danego produktu.

Przykładowo na opakowaniu od tiramisu sprzedawanego w plastikowym opakowaniu w Tesco. Napisano, by nie obracać go do góry nogami. Polak przeczyta, zaśmieje się i po zakupie nieuważnie włoży tiramisu do torby, gdy Anglik starannie zapakuje je na samym wierzchu, by go nie "spaskudzić".

Następny przykład: fajerwerki. Możliwe, że o tym pisano też gdzie indziej, ale nie potrafię się powstrzymać od komentarza. Sztuczne ognie są tutaj bardzo popularne, a świąt, na których nie obejdzie się bez nich jest bardzo dużo. Prawdą jest, że Polacy chociażby na jednej imprezie Sylwestrowej muszą mieć jednego rannego podczas odpalania sztucznych ogni, kiedy na wyspach takiego czegoś się nie uświadczy przy kilku okazjach w ciągu roku.

Pamiętam jedną zabawę, która mnie przerażała i zarazem szokowała, kiedy mieszkałam jeszcze w Polsce - rzucanie petard pod nogi dziewczynkom i emerytom, a co najgorsze - wrzucanie ich klasowym "niedojdom" do kapturów! Tutaj nastolatkowie nie bawią się fajerwerkami jakiegokolwiek rodzaju, jeśli nie potrafią, do tego policja ma oko na młode osoby w czasie, kiedy można je znaleźć na sklepowych półkach. Chociaż nikt nie jest w stanie dopilnować wszystkiego, sami Anglicy boją się zrobić sobie krzywdy, wiedząc, że "sprzęt", którym operują nie jest w pełni bezpieczny, bo pisze tak w instrukcji obsługi, która dokładnie opisuje, co wolno, a czego nie wolno robić, kiedy ma się do czynienia ze sztucznymi ogniami.

Wyobraźmy sobie...

Wyobraźmy sobie, że w Polsce jest dobrobyt (trudno mi w tym momencie to sobie wyobrazić) i zaczynają do niej zjeżdżać ludzie z całego świata, by zacząć lepsze życie. Zostawiając całą mentalność i nietolerancję polską w rodowitym kraju, spróbujmy wkleić w jej krajobraz obcokrajowców, którzy chcą zarobić. Czy bylibyśmy nami, gdybyśmy nie próbowali ich wygonić z naszego kraju, rzucając rasistowskie obelgi i starając się za wszelką cenę ich z niego wybić? A my jeszcze chcemy tolerancji od zachodnich państw, które przyjmują nas z otwartymi ramionami! Wstyd? Hańba? Jak to ująć?

Wszystko wskazuje na to, że różnimy się od Anglików praktycznie wszystkim. Wyzywając ich, od jakich tylko, nie próbując ich dobrze poznać pogarszamy tylko relacje z nimi. Gdybyśmy tylko popatrzyli na samych siebie, może zauważylibyśmy, że nie jesteśmy pępkami świata i okolic. Nie przytłumiając faktów, nauczylibyśmy się tolerancji i zrozumienia, i w końcu widzielibyśmy zalety tego, że ktoś jest inny niż my!

 
 
 

Comments


Ostatnie artykuły
Poprzednio...
Archiwum
Tagi
Media
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
bottom of page